czwartek, 13 grudnia 2012

Jastrzębie Wy Moje

Zawsze, gdy wracam do wydarzeń z 24 sierpnia, płaczę.
Do dziś, nawet,  mając tą słodką kruszynkę obok siebie, nie potrafię nad tym zapanować.
To było tak nieoczekiwane. Takie ogromnie zaskakujące i STRASZNE.



Stary 24-08-11, 19:09 - Dodaj post do ulubionych  #222 (permalink)
Osesek


Zarejestrowany: 21-08-2011
Posty: 12
0 podziękowań w 0 postach
Domyślnie

Delfina, nie zrozumiałaś mnie . Ja napisałam, że nie lubię brania leków JEŻELI NIE MA WSKAZAŃ ,DLA KTÓRYCH NALEŻY JE BRAĆ. I chyba nawet dodałam coś o wielokrotnym poronieniu jako wskazaniu.

W innym wypadku uważam, że nie powinno się ich brać i tyle.
W Stanach w latach 70 przepisywano kobietom 'witaminy'-przynajmniej wtedy myśleli, ze to witaminy, które u wielu dzieci spowodowały brak kończyn. Tak górnych jak i dolnych.
Moja przyjaciółka -lekarz, brała witaminy w ciąży (mimo, że wszystki badania krwi miała rewelacyjne). Jej córeczka urodziła się bez kości śródręcza. Kto udowodni, że to nie jakaś wadliwa seria witamin>? Podobno było kilka takich przypadków(deformacji) w tym czasie.

A po kolejne, gdyby mi w tej chwili ktoś powiedział.. wolisz poronić teraz chory i słaby genetycznie zarodek, czy w 8 miesiącu rodzić martwy płód. Albo urodzić dziecko, które ani ręką ani nogą nigdy nie będzie w stanie ruszyć. Nie dożyje 1 roku, nigdy nie będzie w stanie jeść inaczej niż przez sądę prosto do żołądka. To ja zdecydowanie wybieram naturę.
Najwyraźniej za mało chorych dzieci widziałyście.
Jeżeli myślicie , że poronienie to koniec świata, to uwieżcie mi martwy poród to dopiero jest MASAKRA.
I ja naprawdę rozumiem , kocham tego małego pasożytka najmocniej na świecie. Serce to jedno, ale każdy też ma rozum.

Żebyście mnie nie zakrakały dodam jeszcze że jestem przeciwna sztucznym poronieniom bez względu na wskazania.

I mam już oficjalnie dość smutnych tematów na dziś:)
Właśnie wróciłam z pracy..Mój budzik mnie nie obudził dziś rano, sama obudziłam się o 8:08- a od 8 00 powinnam być w pracy. W ciągu 15 min byłam w robocie.. bez śniadania, więc jak w końcu o 10:30 miałam sekundę na pomyślenie, to prawie zwymiotowałam z głodu Cały dzień mnie muliło jak cholera.
Jutro wolne , a od piątku zaczynam weekendowy maraton.

Mamusie doświadczone, do kiedy trzymały Was mdłości?
P.S. studiowałam w Polsce, niestety.


Stary 25-08-11, 13:23 - Dodaj post do ulubionych  #229 (permalink)
Kwartalna Mamuśka

delfina5's Avatar

mazowieckie 


Domyślnie

Póki co, żegnam, życząc zdrowych ciąż i pomyślnych rozwiązań.                                                                                                                                              


Odezwę się jak ochłonę.


Stary 25-08-11, 13:43 - Dodaj post do ulubionych  #230 (permalink)
Mistrz

Oopsy Daisy's Avatar


Domyślnie

Delfina czemu żegnasz??gdzie się wybierasz kobietko?
__________________



Stary 25-08-11, 13:47 - Dodaj post do ulubionych  #231 (permalink)
Biegacz

wona26's Avatar

Jestem mamą, to moja kariera...:)))

Zarejestrowany: 10-08-2010
Posty: 1 642
1 018 podziękowań w 676 postach
Domyślnie



Cytat:
delfina5 napisała Zobacz post
Póki co, żegnam, życząc zdrowych ciąż i pomyślnych rozwiązań.


Odezwę się jak ochłonę.
delfina mam nadzieje,że nie żegnasz się bo coś się stało fasolce:( kurcze co się stało???Nie widzę suwaczka...:(
Jak będziesz mogła to napisz.

Stary 25-08-11, 15:35 - Dodaj post do ulubionych  #232 (permalink)
Mistrz

Oopsy Daisy's Avatar

Księżniczka Ciętej Riposty ;-)


Domyślnie

Delfina napisz nam co się dzieje! Martwimy się !

Stary 25-08-11, 16:37 - Dodaj post do ulubionych  #233 (permalink)
Mistrz

rorita's Avatar



delfinko co się stało :(??????????????????????????????????????????? napisz coś, przecież wiesz że kobiety w ciąży nie powinny się denerwować  czekam na wieści i mam nadzieję ,że to nic poważnego :*

 Raportuj zły post  
Stary 25-08-11, 17:06 - Dodaj post do ulubionych  #234 (permalink)
Kwartalna Mamuśka

delfina5's Avatar

mazowieckie 

Zarejestrowany: 29-03-2011
Posty: 3 489
569 podziękowań w 433 postach
Domyślnie

Mój mały "kosmita" nie żyje. Serduszko już nie bije. Jutro szpital i zabieg. Nie mam już siły





Stary 25-08-11, 17:08 - Dodaj post do ulubionych  #235 (permalink)
Przyjaciółka Forum

mosia's Avatar

nas troje


Domyślnie

Cytat:
delfina5 napisała Zobacz post
Mój mały "kosmita" nie żyje. Serduszko już nie bije. Jutro szpital i zabieg. Nie mam już siły
ale jak to......?
tak strasznie mi przykro, delfina...............................

Stary 25-08-11, 17:11 - Dodaj post do ulubionych  #236 (permalink)
Użytkownik Miesiąca - Listopad 2012

Martek73's Avatar

"Cała mądrość życia, to umieć czekać i mieć nadzieje"


Domyślnie

Cytat:
delfina5 napisała Zobacz post
Mój mały "kosmita" nie żyje. Serduszko już nie bije. Jutro szpital i zabieg. Nie mam już siły
Bardzo mi przykro 

Stary 25-08-11, 17:37 - Dodaj post do ulubionych  #237 (permalink)
Osesek


Domyślnie

Delfina, bardzo mi przykro:( Trzymaj się jakoś.




Ledwie kilka dni wcześniej byłam u mojej gin.I wszystko wg niej było ok (choć jak wspomniałam nie miała USG).
 Do lekarza na NFZ poszłam tylko po to, aby mieć skierowanie na bezpłatne badania. Gdyby nie to, jeszcze przez kilka tygodni mogłam nosić w sobie tą nadzieję, to szczęście w duszy, a w brzuchu... zgasłą iskierkę.

Cierpliwie czekałam na tą wizytę. Zupełnie spokojnie. Kazał mi się położyć pod USG. 
Patrzył, patrzył i rzekł: ja tu nic nie widzę. Pani przyjdzie za dwa tygodnie. 
A ja wiedziałam, że ledwie dwa tyg temu inny lekarz widział trzepoczące serduszko. 
Co prawda, gdy chciał dać odsłuch na głośnik nie było go słychać. Stwierdził, że za kilka dni będzie głośne i słyszalne. Czy ono już wtedy umierało? Badania Beta HCG od początku nie były prawidłowe przecież. teraz to wiem. Serduszko widziałam, ale nie słyszałam. Czy już wtedy... iskierka gasła?

Wyszłam z gabinetu i od razu zadzwoniłam do mojej gin. Kazała skontaktować się z tym lekarzem co robił USG aby je powtórzył. Dodzwoniłam się do niego do Egiptu. Był na urlopie. Tego dnia nikt nie mógł mi w ich klinice zrobić USG.

Obdzwoniłam wszystkich znanym mi lekarzy. W końcu jedna, kobieta kazała mi natychmiast przyjechać. Gdy dotarłam na miejsce, powiedziała, że w zasadzie nie przyjmowała tego dnia ale miałam taką desperację w głosie, że nie mogła mnie odesłać.Powiedziała, żebym od razu się położyła pod USG aby szybko mnie uspokoić.
Miałam monitor  dla siebie. Parzę i poczułam ulgę, bo wyraźnie widziałam mojego małego kosmitę. Malutka fasolka z wyraźnie zarysowaną główką. Zatem widać! Lekarka jednak po dłuższej chwili spojrzała na mnie i powiedziała  nie mam dla Pani dobrych wiadomości. Zarodek obumarł .Serduszko nie biło.

Dla mnie to był Armagedon. Wybuchłam płaczem. Lekarka podawała mi kolejne chusteczki. Umówiła mnie na zabieg. Przepisała leki uspokajające  Pytała, czy jestem w stanie dotrzeć do domu. Kiwnęłam głową, że tak. Wyszłam. Ciężkie chmury wisiały nad miastem. Powietrze było ciężkie.

Dotarłam do samochodu. 
Niepohamowany płacz targał mną bezustannie. Krzyczałam na całe gardło. Ludzie mijali auto nie widząc nie słysząc. 
Czy ich potrzebowałam? Potrzebowałam ramienia do wypłakania. Byłam sama. Nigdy, tego nie zapomnę. Po godzinie zdołałam wybrać numer do męża. Nie byłam w stanie wykrztusić słowa. Słyszał tylko mój krzyk. Wokół szalała  burza. Starał się do mnie dotrzeć, abym wydusiła co się stało. Mówił uspokajająco, nie wiedział co się dzieje. Wykrztusiłam tylko, gdzie jestem i że nie dam rady wrócić do domu. Pracował poza miastem. Do jego przyjazdu wypłakałam morze łez. Moje oczy nie były w stanie wylewać kolejnych. Moja dusza płakała. Serce wydawało nieustający krzyk.
Oczy   wpatrzone w pustkę. Byłam marionetką,  bez woli  życia.

Nie miałam już siły.

Stary 25-08-11, 17:39 - Dodaj post do ulubionych  #238 (permalink)
Kwartalna Mamuśka

delfina5's Avatar

mazowieckie 

Zarejestrowany: 29-03-2011
Posty: 3 489
569 podziękowań w 433 postach
Domyślnie

Z ziemi wzgardzonej, biednej
ręką niepewną...

z nadzieją na poprawę,
łagodnie wypuściłam gołębie.

Pomyślałam: niech lecą
Na spełnienie!
Na chwałę!
W ustane błękitu głębie.

Z czasem wyrosły im szpony,
drapieżnie zakrzywione, wyostrzone krogulce.
Bez skrupułów, zachłannie garnęły pod siebie
i pytałam sama siebie:
czy to tamte moje ukochane gołębie?
Z miłości, z porywu serca?

a one nastroszone

że takie jest życie,
że tak trzeba,
że inne gołębie...

...takie były łagodne...

ech, gołębie wy moje
z krwi mojej i kości mojej
dzieci zgubione wy moje
- jastrzębie
__________________
,,Kocham Was córeczki, jesteście dla mnie najważniejsze na świecie,,.

3 komentarze:

  1. Kochana czytam to po raz setny i za każdym razem płaczę. Nie wiem jak jedna osoba zaznała tyle cierpienia...

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdy mi Zosia szczebiocze do ucha, zapominam. Czasem gdy huczy jak szalona, też zapomnę. I chciała bym opitolić dziecia na maxa. Dlatego piszę ten blog aby pamiętać drogę to mojej córeczki. pamiętac i cenić każdy jej gest, uśmiech a nawet płacz. Wszystko co jest w niej.

    OdpowiedzUsuń