niedziela, 9 grudnia 2012

Pierwsza wizyta

Nic tak nie napawało mnie strachem w owym czasie jak wizyty w gabinecie ginekologicznym.
O pierwszym niepowodzeniu było na forum niewiele. W tamtym czasie nie byłam jeszcze uczestnikiem forum.
Miałam w sobie taką niewinną niewiedzę. Forum pokazało mi jak wiele jest takich jak ja. Kobiet które chciały zaznać świadomego macierzyństwa. A okazało się to nie takie łatwe.
Naiwnie sądziłam, że powiem sobie: już czas. Odstawiam tabletki i na przód.
A tu wielka kupa. Czy to zegar biologiczny czy sarkazm losu ? Nieważne.
Przy pierwszej próbie poszłam do lekarza na NFZ. Długo próbował uzyskać obraz na USG. Wreszcie zrezygnowany kazał przyjść za 2 tygodnie, wspomniał jednak że sprzęt w gabinecie jest dość słaby. Poprosiłam go o wizytę w jego gabinecie prywatnym, na  lepszym sprzęcie. To był już 9 tydzień. Zasiał lęk. Musiałam się uspokoić. Na wizytę pojechałam następnego dnia.  Pojechałam po pracy z przyjacielem rodziny który ze mną dojeżdżał do pracy.

Nie zapomnę marsa na czole lekarza. Długa cisza aż krzyczała w moich uszach. Czy spodziewałam się złych wieści? Oczywiście nie. Bo jak to tak. Dwie ciąże bez najmniejszego problemu. Czułam się super.
A jednak.


Wtedy po raz pierwszy usłyszałam te określenie "puste jajo płodowe". Żart natury.
Twoje ciało jest w ciąży. Dba o rozwój ciąży, tylko jeden mały szczególik. Zarodek się nie rozwija.
Tuż po zapłodnieniu, jeszcze na poziomie pierwszego podziału komórkowego, następuje błąd.
O którym organizm nie wie. I dalej pielęgnuje te żałosne nic. Pęcherzyk płodowy rośnie.
U mnie rosło nawet Beta HCG. Hormon będący wyznacznikiem rozwoju ciąży.

Poczułam się oszukana.


Gdyby nie przyjaciel, nie wiem jak dotarła bym do domu. On poprowadził moje auto. Płakałam całą drogę. A gdy zabrakło łez, łkałam bezgłośnie. Nie wiedziałam jak to powiedzieć mężowi. Stałam na przedpokoju, płakałam. Długo nie byłam w stanie wykrztusić słowa. Tulił mnie w ramionach. Nie ma dziecka.

Lekarz od razu zapisał mnie na zabieg łyżeczkowania. I muszę przyznać, że wszystko potoczyło się błyskawicznie. Nie czekałam długo na przyjęcie jak i na sam zabieg. Pamiętam jak na sali operacyjnej tuż przed narkozą próbowałam powstrzymać łzy. bezskutecznie. Leciały ciurkiem.
 Anestazjolog, kobieta, pogłaskała mnie po ręku "Pani nie płacze, jeszcze będzie Pani w ciąży".

Nie myliła się...


I oto czekała pierwsza wizyta w drugiej próbie:
07-04-11, 11:49 - Dodaj post do ulubionych  #230 (permalink)
Kwartalna Mamuśka

delfina5's Avatar
 
mazowieckie 

Zarejestrowany: 29-03-2011
Posty: 3 471
564 podziękowań w 428 postach
Domyślnie


Dziś byłam na badaniach. Wyniki toxo dopiero we wtorek. Jedno mnie zadziwiło.
Pytanie pielęgniarki. "Pani jest w ciąży?" "Tak" " ,ze dziwieniem "i HCG robimy?"
(HCG było jednym z wielu badań). Skąd to zdziwienie?
Tak się poczułam jakby mnie posądzała, że sama ten krzyżyk postawiłam.

We wtorek wieczorem wizyta u gina. Mamalino - mam nadzieję, taką gorącą nadzieję, że podobnie jak ty wyjdę szczęśliwa. mam traumatyczne doświadczenie i boję się tej wizyty.
Boję i oczekuję.

Co do L4 - mam zamiar pracować minimum do końca czerwca, może lipca.
Co dalej zobaczymy. Generalnie wszystko się okaże. jak sytuacja się rozwinie zarówno w pracy jak i zdrowotnie.

Mamalino - mnie raczej wiek ciąży nie zaskoczy. Wg wszelkiego prawdopodobieństwa zostało poczęte 11 marca :)

Pozdrawiam!


Stary 11-04-11, 16:25 - Dodaj post do ulubionych  #272 (permalink)
Kwartalna Mamuśka

delfina5's Avatar
 
mazowieckie 

Zarejestrowany: 29-03-2011
Posty: 3 471
564 podziękowań w 428 postach
Domyślnie

Ja mam jutro po 18 wizytę a nie mam jeszcze kompletu badań

Pobranie było w czwartek a nadal brak toxo i beta hcg.

Nie wiem czy bez tego nie przesunąć wizyty, chociaż strasznie mi zależy na usłyszeniu serduszka malucha. Nie wiem jednak czy teraz to już 100% będzie słyszalne, choćby echo.

Ech - jak robiłam betę prywatnie na szpitalu miałam wynik w 3 godziny, a tu już 4 dni i nie ma.


Stary 13-04-11, 11:31 - Dodaj post do ulubionych  #292 (permalink)
Kwartalna Mamuśka

delfina5's Avatar
 
mazowieckie 

Zarejestrowany: 29-03-2011
Posty: 3 471
564 podziękowań w 428 postach
Domyślnie

No więc - wczoraj byłam u lekarza.
Byłam przygotowana (jeśli tak można powiedzieć) na obie możliwości. Lekarz potwierdzi , że jest wszystko ok i zobaczę serduszko lub ta zła opcja.

Okazało się, że była jeszcze jedna możliwość której za cholerę nie brałam pod uwagę.
Ciąża jest o jakiś tydzień wcześniejsza niż przewidywałam. Na ostatniej wizycie lekarz nie mógł zlokalizować pęcherzyka. Teraz - po 13 dniach jest 11 mm. Ale przy tej wielkości jest za wcześnie aby zobaczyć serduszko czy choćby usłyszeć bicie serca. Dlatego karta ciąży nadal nie została założona. a ja tkwię w niepewności.

Lekarz twierdzi,że to dobre wieści bo pęcherzyk powiększył się znacząco i beta hcg (z 7 kwietnia wynik ok 2500) powiększa się właściwie. Wynikało by z tego że to 5 tydzień
Następna wizyta 26 kwietnia. Wtedy wszystko powinno się wyjaśnić.

Póki co wyniki są dobre, lekarz jest dobrej myśli. Wspomniał o lekach które można włączyć ale nie trzeba . Powiedział, że jest to raczej dla lepszego poczucia psychicznego niż rzeczywistej potrzeby. Na razie nie włączmy tych leków.

Chce mnie zobaczyć przed wyjazdem (wyjazd 30 kwietnia).

Pierwsze hcg z krwi, które wykazało ciążę robiłam 25 marca ale było niskie tj 38, . Czyli wtedy już byłam w ciąży, wynika jednak z tego, że to były dosłownie pierwsze dni (zresztą test z moczu wyszedł wtedy bardzo niewyraźny). Test owulacyjny wskazał owulację na 11 marca -jednak należy to rozumieć jako gotowość do uwolnienia jajeczka ale nie jego uwolnienie które mogło nastąpić nieco później, jak i samo zapłodnienie mogło być kilka dni później. Stąd tydzień, półtora różnicy w stosunku do założeń.

Pozostałe wyniki badań wszystkie ok. Toxo oba ujemnie.

i tyle. Aż i tylko.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz