O pierwszym niepowodzeniu było na forum niewiele. W tamtym czasie nie byłam jeszcze uczestnikiem forum.
Miałam w sobie taką niewinną niewiedzę. Forum pokazało mi jak wiele jest takich jak ja. Kobiet które chciały zaznać świadomego macierzyństwa. A okazało się to nie takie łatwe.
Naiwnie sądziłam, że powiem sobie: już czas. Odstawiam tabletki i na przód.
A tu wielka kupa. Czy to zegar biologiczny czy sarkazm losu ? Nieważne.
Przy pierwszej próbie poszłam do lekarza na NFZ. Długo próbował uzyskać obraz na USG. Wreszcie zrezygnowany kazał przyjść za 2 tygodnie, wspomniał jednak że sprzęt w gabinecie jest dość słaby. Poprosiłam go o wizytę w jego gabinecie prywatnym, na lepszym sprzęcie. To był już 9 tydzień. Zasiał lęk. Musiałam się uspokoić. Na wizytę pojechałam następnego dnia. Pojechałam po pracy z przyjacielem rodziny który ze mną dojeżdżał do pracy.
Nie zapomnę marsa na czole lekarza. Długa cisza aż krzyczała w moich uszach. Czy spodziewałam się złych wieści? Oczywiście nie. Bo jak to tak. Dwie ciąże bez najmniejszego problemu. Czułam się super.
A jednak.
Wtedy po raz pierwszy usłyszałam te określenie "puste jajo płodowe". Żart natury.
Twoje ciało jest w ciąży. Dba o rozwój ciąży, tylko jeden mały szczególik. Zarodek się nie rozwija.
Tuż po zapłodnieniu, jeszcze na poziomie pierwszego podziału komórkowego, następuje błąd.
O którym organizm nie wie. I dalej pielęgnuje te żałosne nic. Pęcherzyk płodowy rośnie.
U mnie rosło nawet Beta HCG. Hormon będący wyznacznikiem rozwoju ciąży.
Poczułam się oszukana.
Gdyby nie przyjaciel, nie wiem jak dotarła bym do domu. On poprowadził moje auto. Płakałam całą drogę. A gdy zabrakło łez, łkałam bezgłośnie. Nie wiedziałam jak to powiedzieć mężowi. Stałam na przedpokoju, płakałam. Długo nie byłam w stanie wykrztusić słowa. Tulił mnie w ramionach. Nie ma dziecka.
Lekarz od razu zapisał mnie na zabieg łyżeczkowania. I muszę przyznać, że wszystko potoczyło się błyskawicznie. Nie czekałam długo na przyjęcie jak i na sam zabieg. Pamiętam jak na sali operacyjnej tuż przed narkozą próbowałam powstrzymać łzy. bezskutecznie. Leciały ciurkiem.
Anestazjolog, kobieta, pogłaskała mnie po ręku "Pani nie płacze, jeszcze będzie Pani w ciąży".
Nie myliła się...
I oto czekała pierwsza wizyta w drugiej próbie:
07-04-11, 11:49 - Dodaj post do ulubionych | #230 (permalink) |
Kwartalna Mamuśka
|
Dziś byłam na badaniach. Wyniki toxo dopiero we wtorek. Jedno mnie zadziwiło. Pytanie pielęgniarki. "Pani jest w ciąży?" "Tak" " ,ze dziwieniem "i HCG robimy?" (HCG było jednym z wielu badań). Skąd to zdziwienie? Tak się poczułam jakby mnie posądzała, że sama ten krzyżyk postawiłam. We wtorek wieczorem wizyta u gina. Mamalino - mam nadzieję, taką gorącą nadzieję, że podobnie jak ty wyjdę szczęśliwa. mam traumatyczne doświadczenie i boję się tej wizyty. Boję i oczekuję. Co do L4 - mam zamiar pracować minimum do końca czerwca, może lipca. Co dalej zobaczymy. Generalnie wszystko się okaże. jak sytuacja się rozwinie zarówno w pracy jak i zdrowotnie. Mamalino - mnie raczej wiek ciąży nie zaskoczy. Wg wszelkiego prawdopodobieństwa zostało poczęte 11 marca :) Pozdrawiam! |
11-04-11, 16:25 - Dodaj post do ulubionych | #272 (permalink) |
Kwartalna Mamuśka
|
Ja mam jutro po 18 wizytę a nie mam jeszcze kompletu badań
Pobranie było w czwartek a nadal brak toxo i beta hcg. Nie wiem czy bez tego nie przesunąć wizyty, chociaż strasznie mi zależy na usłyszeniu serduszka malucha. Nie wiem jednak czy teraz to już 100% będzie słyszalne, choćby echo. Ech - jak robiłam betę prywatnie na szpitalu miałam wynik w 3 godziny, a tu już 4 dni i nie ma. |
13-04-11, 11:31 - Dodaj post do ulubionych | #292 (permalink) |
Kwartalna Mamuśka
|
No więc - wczoraj byłam u lekarza.
Byłam przygotowana (jeśli tak można powiedzieć) na obie możliwości. Lekarz potwierdzi , że jest wszystko ok i zobaczę serduszko lub ta zła opcja. Okazało się, że była jeszcze jedna możliwość której za cholerę nie brałam pod uwagę. Ciąża jest o jakiś tydzień wcześniejsza niż przewidywałam. Na ostatniej wizycie lekarz nie mógł zlokalizować pęcherzyka. Teraz - po 13 dniach jest 11 mm. Ale przy tej wielkości jest za wcześnie aby zobaczyć serduszko czy choćby usłyszeć bicie serca. Dlatego karta ciąży nadal nie została założona. a ja tkwię w niepewności. Lekarz twierdzi,że to dobre wieści bo pęcherzyk powiększył się znacząco i beta hcg (z 7 kwietnia wynik ok 2500) powiększa się właściwie. Wynikało by z tego że to 5 tydzień Następna wizyta 26 kwietnia. Wtedy wszystko powinno się wyjaśnić. Póki co wyniki są dobre, lekarz jest dobrej myśli. Wspomniał o lekach które można włączyć ale nie trzeba . Powiedział, że jest to raczej dla lepszego poczucia psychicznego niż rzeczywistej potrzeby. Na razie nie włączmy tych leków. Chce mnie zobaczyć przed wyjazdem (wyjazd 30 kwietnia). Pierwsze hcg z krwi, które wykazało ciążę robiłam 25 marca ale było niskie tj 38, . Czyli wtedy już byłam w ciąży, wynika jednak z tego, że to były dosłownie pierwsze dni (zresztą test z moczu wyszedł wtedy bardzo niewyraźny). Test owulacyjny wskazał owulację na 11 marca -jednak należy to rozumieć jako gotowość do uwolnienia jajeczka ale nie jego uwolnienie które mogło nastąpić nieco później, jak i samo zapłodnienie mogło być kilka dni później. Stąd tydzień, półtora różnicy w stosunku do założeń. Pozostałe wyniki badań wszystkie ok. Toxo oba ujemnie. i tyle. Aż i tylko. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz