środa, 19 grudnia 2012

Nie lubię zimy

Nie lubię zimy. A najbardziej zimowych dróg.
Od kilku dni mam wątpliwą przyjemność ciągłego poruszania się po tym białym śliskim czymś, co powinno zwykle być białe i porowate. Czas przejazdu zwiększył się o co najmniej 30%.
Nie cierpię jeździć w takiej  śnieżnej aurze.

Od czasu mojego pierwszego i ostatniego wypadku, który miałam tuż po zdaniu na prawo jazdy, nie czuję się już dobrym kierowcą. Sądzę, że to przez to, że czułam się za mocna było bezpośrednią przyczyną dachowania.
Mimo wszystko uważam, że jestem pod szczęśliwą gwiazdką urodzona. Auto do kasacji a ja kilka zadrapań na kolanach. I komary mnie strasznie pogryzły jak czekałam na pomoc. No tak, sprostuję, to było lato wiele, wiele lat temu. Długo susza i nagle deszcz. Na drodze utworzyła się taka śliska maź, która okazała się zdradliwa na ostrym zakręcie. Wyrzuciło mnie aż miło. Auto przeturlało się w rowie i poszusowało w pszenicy dobre 50 metrów. A ja zmartwiłam się, że rozsypały mi się dokumenty z pracy, które po godzinach układałam w domu :)


To też warto pamiętać jadąc grudniową porą, autem załadowanym trójką dzieciów

2 komentarze:

  1. Aż mi serce stanęło jak opisałaś wypadek. Dobrze, że Tobie się nic nie stało. Po tym na pewno jesteś ostrożniejsza, szczególnie właśnie z trójką dzieci.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mimo wszystko jestem zdania Aniu, że warto mieć taką nauczkę w życiu, żeby zdjąć nogę z gazu :)

    OdpowiedzUsuń